O swoich wrażeniach opowiem w kilku postach, bo nie sposób opisać i pokazać Wam wszystkiego za jednym razem :)
W tej części skupię się na miejscu, w którym mieszkaliśmy, czyli miasteczku Soverato oraz naszym hoteliku San Domenico. Wybraliśmy go ze względu na sąsiedztwo prywatnej plaży oraz świetna kuchnię - kucharz w hotelowej restauracji posiada wyróżnienie, tzw. gwiazdkę Michelin. Ani kuchnia, ani położenie hotelu nie zawiodły nas. Sam hotel był bardzo skromny, co zresztą zapowiadała oferta, jednak dzięki temu panowała tam domowa atmosfera, było przytulnie i nastrojowo :)
Wchód słońca widziany z hotelowej plaży:
Na plaży za dnia;)
Nasz hotelik od strony plaży:
A to widok z balkonu:
Nasze miasteczko, Soverato, było nieduże, ale pełne życia, zadbane i urokliwe. Ciekawostka: deptak im. Jana Pawła II:
Symbol Soverato - konik morski:
Nie może zabraknąć też kilku fotek jedzenia, które było czystą poezją! Śniadanie było w formie bufetu, a lunch i kolacja były serwowane do stolika. Codziennie dostawaliśmy propozycje dań do wyboru, w tym: przystawka, pierwsze danie (makaron lub risotto), drugie danie (mięso lub ryba), świeże owoce i deser, a do tego wino i woda. Słodyczy dużo nie zjadłam, bo najczęściej były kawowe - na bazie prawdziwego espresso, a ja jestem zmuszona kawy unikać ze względu na problemy z żołądkiem. Jednak i bez tego spożywałam ogromne ilości kalorii - dwa pięciodaniowe posiłki w ciągu dnia??? Szaleni są ci Włosi :D
Tak wyglądało menu do wyboru. Tłumaczono je na polski chyba przez google translate, stąd powstawały nieraz zabawne nazwy, jak "kuskus warzyw" itp ;)
Bufet przekąsek podczas uroczystej kolacji na tarasie w tradycyjnym, kalabryjskim stylu:
Zastawiony stół na tarasie:
Przekąski kalabryjskie. Nie jestem wielbicielką wędlin, ale te były bardzo naturalne i aromatyczne:
Ryżowe arancini z ostrą pastą nduja:
Risotto frutti di mare:
Ravioli z rybą grouper w pomidorach:
Smażone krewetki i kalmary podane z sałatką z fenkułu i pomarańczy:
Deser na Sycylii: Cassata (serniczek) i Bronte (ciasto pistacjowe)
Baba au rhum (babeczki nasączone rumem):
Tiramisu - niesamowicie kawowe, więc jedynie spróbowałam z ciekawości:
Lokalne napoje;) Espresso, grappa i amaro
W kolejnych postach opowiem o miejscach, które udało nam się zwiedzić: Taormina na Sycylii oraz Capo Vaticano, Tropea i Pizzo na Kalabrii.
"Kuskus warzyw" hehe XD
OdpowiedzUsuńZachód słońca taki miedziany, bajeczna plaża. Ja najdalej byłam w południowej Szwajcarii, kanton włoskojęzyczny z naleciałościami zwyczajów i kultury włoskiej, również polecam. :)
Dokładnie to wschód słońca, zachód nie był widoczny nad morzem - trochę tak na odwrót ;)
UsuńCiekawy ten region Szwajcarii, nie słyszałam o tym :)
Marzą mi się Włochy, najbardziej to chciałabym zwiedzić Rzym, Wenecję, ach. Może kiedyś mi się uda. ;)
OdpowiedzUsuńTeż te miasta mnie interesują, plus Neapol... Może za rok.. ;)
UsuńWidoki wprost przepiękne ale jedzonko nas interere najbardziej xD
OdpowiedzUsuńCiacho pistacjowe <3
Ale fajnie popatrzeć na piękne widoki i smakołyki, ciasta kuszące szalenie:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com
ja też tak chcę....
OdpowiedzUsuńAle tam pięknie, chętnie bym tam wpadła :) Zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam włoską kuchnie. Fajnie, że wyjechałaś na wakacje w tak fajne miejsce :).
OdpowiedzUsuńjakie małe porcje do jedzenia xd
OdpowiedzUsuń5 takich "małych porcji" w jednym posiłku, przypominam ;) a w ciągu dnia - dwa takie posiłki z pięciu dań, plus śniadanie :D I to jest tradycyjny, włoski sposób odzywiania :P
UsuńPiękne fotki! Zatęskniłam za ciepłym klimatem :) ale ty jesteś szczuplutka - Pięknie!
OdpowiedzUsuńPlanuję odwiedzić Włochy w następnym roku, mam nadzieję, że się uda,bo widzę, że warto! a tak na marginesie - chciałabym mieć mały domek na Capri :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam fotki jedzenia! Fajnie, że mogliście komponować własne menu :)
OdpowiedzUsuńPiękne włochy :) kiedyś tam byłam i mam nadzieję że jeszcze kiedyś wrócę :) marzy mi się Sycylia :) pozdrawiam Joanna.
OdpowiedzUsuńgreat post and photos:) Kisses! :)
OdpowiedzUsuńhttp://itsmetijana.blogspot.rs/
Lubię włoską kuchnię, chociaż we Włoszech nigdy nie byłam. Ale Ty masz ostatnio super życie, same ciekawe wyjazdy :-) Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńPrzecudne widoki, zazdroszczę Ci tak cudnych wakacji!:) Podoba mi się ta Twoja spódniczka w motylki- śliczna!
OdpowiedzUsuń