Dlatego ostatnio staram się zresetować. Rezerwuje sobie czas na spotkania z rodziną i przyjaciółmi, a także czas tylko dla mojego faceta. W tym czasie nie skupiam się na sobie, a na innych ludziach, ich potrzebach, problemach. Przypominam sobie w ten sposób, że świat nie kręci się wokół mnie, a moja pasja i ambicje nie są sprawą najwyższej wagi. To niesamowite ile pozytywnej energii daje takie stworzenie relacji, jak oczyszcza umysł i daje nowe spojrzenie!
Dobrze jest poświęcać się sprawom, w które się wierzy, jednak trzeba zachowywać dystans. Prawda jest taka, że sukcesem najlepiej cieszyć się z bliskimi - w samotności smakuje raczej gorzko... Dlatego nie chcę poświęcić wszystkiego, by zrealizować swoje cele za wszelką cenę, a pewnego dnia obudzić się ze świadomością, że zostałam na tym świecie sama, żyję tylko dla samej siebie.
Sądzę, że wiele soób w dzisiejszych czasach doświadcza takich rozterek - często praca na etacie wymaga od nas pracy w godzinach nadliczbowych, czasem musimy rezygnować z urlopu, nie mamy czasu dla bliskich. Często z wyboru poświęcamy uwagę swojej pasji, np. fitness, siłownia, jakikolwiek sport, czy też taniec, muzyka... Potrafimy spędzać cały wolny czas, dążąc do bycia lepszym w tym, co robimy. Wyznaczamy sobie cele, trzymamy się planu... Ale jeśli nie wyznaczymy granicy, nie znajdziemy równowagi, to życie może przelecieć nam między palcami, upłynąć jakby bez naszego udziału.
Post zilustrowałam zdjęciami zrobionymi w Japonii, bo tam miałam na prawdę dobre warunki do przemyśleń nad tego typu sprawami, dzielę się z Wami więc zarówno swoimi refleksjami, jak i wspomnieniami ;)
Czy Wy też musicie czasem przystopować, czy też z natury podchodzicie do pracy "na luzie"?