Czas na obiecany post o pielęgnacji włosów. Jak już wspominałam, bardzo dbam o ich kondycję , dlatego ostrożnie dobieram kosmetyki, a także oszczędzam im stylizacji przy pomocy prostownicy, suszarki itp.
Zacznijmy więc od prezentacji obiektu zainteresowania, czyli wspomnianych włosów ;)
A to mój obecny zestaw kosmetyków:
Co drugie mycie zmieniam zestaw kosmetyków.
Podczas jednego mycia używam:
-
szampon dla dzieci z rumiankiem (używam różnych marek, teraz akurat mam taki) - jest delikatny, oczyszcza włosy nie obciążając ich. Rumianek z kolei ożywia odcień blondu
-
maska Gliss Kur Million Gloss (w tym wypadku muszę przyznać, że preferuję tę markę - próbowałam masek z różnych linii, ale zostaje oprzy Gliss Kurze) - nakłada się ją na minutę. Świetnie odżywia włosy sprawiając, że są błyszczące i mocne
-
jedwab Biosilk - to już kultowa pozycja;) ułatwia rozczesywanie i odbudowuje strukturę włosa, stają się one gładkie na całej długości. Nakładam na wilgotne włosy, po osuszeniu ręcznikiem
Następne mycie wygląda tak:
-
szampon z minerałam z morza martwego - dostępny w niektórych mydlarniach. Cena dość wygórowana (40 zł), jednak jest bardzo wydajny i świetnie odżywia włosy. Jest też naturalny, dzięki czemu dobrze oczyszcza włosy i pozostawia je lekkie i świeże. Maska nie jest potrzebna po myciu tym szamponem, gdyż sam dobrze odżywia włosy, nadaje im połysk
-
odżywka bez spłukiwania Gliss Kur Ultimate Volume (w tym wypadku też preferuję tę markę) - nakładam na wilgotne włosy, by ułatwić ich rozczesanie i nawilżyć końcówki
Dodam jeszcze, że
włosy rozczesuję dopiero po wyschnięciu, ponieważ mają wówczas mniejszą tendencję do plątania się, dzięki czemu mniej ich połamiemy. Używam tylko
grubego grzebienia, który delikatnie rozczesuje włosy. Ponadto zazwyczaj
na noc spinam włosy w luźny kucyk lub warkocz, by nie plątały się i nie przygniatały.
Akcesoria: gumki i spinki wybieram zwracając uwagę na to, by nie szarpały włosów, aby zminimalizować ich łamanie podczas ich używania.
Do modelowania używam ewentualnie
pianki, np. Nivea Flexible Curls. Generalnie
unikam suszarki, prostownicy, a także lakieru. Zdarza mi się użyć któregoś z powyższych raz lub dwa do roku, czyli tylko na "wielkie wyjście".
Muszę przyznać, że taka pielęgnacja jest wystarczająca- nawet po mocnym rozjaśnieniu włosów. Sądziłam, że potrzebne będą dodatkowe wcierki itp, jednak włosy nadal wyglądają dobrze, końcówki nie są rozdwojnone (podcinam co ok 6 tygodni). Są bardziej suche, niż przed farbowaniem, jednak jest to taka różnica, że poprzednio myłam je co 2 dni, a teraz - co 3.
Odnośnie
farbowania, to do tej pory korzystałam w tej kwestii z usług fryzjera i pewnie dzięki profesjonalnemu rozjaśnianiu włosy nie ucierpiały na tym aż tak bradzo. Zostały one rozjaśnione za pomocą gęstych pasemek, które pokryły większość włosów, a następnie nieco wyrównane za pomocą farby, odcień 8.3, czyli średni blond.
Jednak ze względu na zbliżający się wyjazd do Japonii zamierzam zacząć farbować je samodzielnie. Myślę o użyciu farby
L'Oreal Casting Creme Gloss 801 Satynowy Blond lub
L'Oréal Excellence Creme 7.31 Złocisty Beż. Używałam ich farb kilka lat temu, czytałam też sporo pozytywnych opinii.
Jeśli macie doświadczenie w tym temacie, to
proszę o rady. Dodam, że chodzi mi o ciepły, średni/ciemny blond. Ważne też, by farba miała wygodny aplikator, gdyż nie będę miała raczej miseczki do rozrobienia mikstury.
Czy i Wy poświęcacie włosom tyle uwagi, czy też uważacie to za lekką przesadę? ;)